W okresie średniowiecza w północnych okolicach Morza Śródziemnego pojawiły się po raz pierwszy znane nam dziś lawendowe uprawy. Największy rozkwit nastąpił oczywiście we Francji. Od najdawniejszych czasów lawenda była ceniona za wspaniały zapach oraz właściwości lecznicze.
Prace medyków i farmaceutów na uniwersytetach w Montpellier i Marsylii przyczyniały się do popularności lawendy jako zioła leczniczego. Z wonnych kwiatów wyrabiano mydła, perfumy i olejki lawendowe. Obie dziedziny – produkcja kosmetyków i farmacja były ściśle powiązane.
Jak twierdzi Christian Meunier, autor książki “Lavande et lavendins”, uważano, iż brzydkie zapachy niosą chorobę, a wonne i piękne -działają kojąco i profilaktycznie , wręcz leczniczo. M.in z tego też powodu w XVIII w., podczas ostatniej prowansalskiej epidemii dżumy, lud masowo palił lawendę w domach i na ulicach, pragnąc wypędzić chorobę.
W obecnych czasach również cenimy lawendę jako zioło, choć nie koniecznie aż tak bardzo lecznicze. Stosujemy je w aromaterapii jako sposób na ukojenie i uspokojenie, a co za tym idzie, przyjemy sen. Małą saszetka umieszczona pod poduszką sprawi, iż będzie nam się milej i lepiej spało. Trochę suszonej lawendy lub kilka kropelek lawendowego olejku dodanego do ciepłej, wieczornej kąpieli będzie skutkowało tym samym – błogim uczuciem ukojenia.
Lawenda, idąc za radami naszych babć, to także naturalny i pięknie pachnący sposób na ochronę wełnianych sweterków i płaszczy… Wszelkie latające stworki skapitulują, gdy mamy w garderobie wiszące wieszaki z pachnącą lawendą, a między sweterkami saszetki z pachnącą prowansalską lawendą.
Źródło: Lawenda troszkę historii - jarekg